„Jezus powiedział: Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują.” (Mt 5, 43-44)
Wczoraj Jezus mówił o zabijaniu. Ostrzegał, że słowem mogę kogoś zabić. I poniosę tego konsekwencje.
Dziś idzie krok dalej. Mówi o miłości. O miłości do tych, którzy mnie zabijają. Którzy mi źle życzą.
I nie są to proste słowa. Bo łatwiej jest szukać zemsty. Łatwiej jest odpowiedzieć nienawiścią. Łatwiej jest odwrócić się od tych, którzy mnie odrzucają.
A Jezus chce bym mimo wszystko ich kochał. Bym dbał o ich dobro, nawet jak oni nie dbają o moje. Nawet jak oni mnie prześladują.
Bo łatwo jest kochać tych, którzy mnie kochają. Szanować, gdy inni okazują mi szacunek. Trudniej, gdy jest odwrotnie.
Genialny w tym był król Dawid. Ten, który sam łatwo sięgał po miecz. Który sam łatwo się wywyższał, zrozumiał, że nie tędy droga. Że do czego innego wzywa go Pan. I dlatego gdy był przeklinany, sam nie przeklinał, ale przyjął przekleństwo z pokorą (2 Sm 16, 5-14).
Jezus chce bym tak samo postępował. Bym modlił się za tych, którzy mnie odrzucą. Bym dbał o ich dobro i o nie prosił Boga.
Nie jest to łatwe i nigdy nie było. Ale właśnie tak postępuje Ojciec. A Jezus zaprasza nas, byśmy byli jak On.
I sam nam w tym pomaga!