„Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz [jeszcze] znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy.” (J 16, 12-13a)
Nie znoszę słów Jezusa. Nie rozumiem ich. Zawsze gdy ich słucham ślizgam się po ich powierzchni. Nie potrafię wejść w głąb.
Bez Ducha Świętego.
Dopiero On wszystko mi wyjaśnia. On otwiera moje serce. Mój umysł. Tylko dzięki Niemu mogę zrozumieć to, co mówi do mnie Pan. I to zaakceptować.
Boję się słów Jezusa. Boję się, że zdemaskują we mnie coś, co chcę skrupulatnie ukryć. Coś, co chciałbym ukryć nawet przed sobą. Każą mi stanąć w prawdzie o sobie samym. Boję się, bo wiem, że tego nie wytrzymam.
Ale Duch Święty to wytrzymuje. On objawia mi całą prawdę. O Bogu. O Jego planach. O Jego miłości. O mnie. On uczy mnie, jak to przyjmować. Jak stawać w prawdzie, której nie muszę się bać.
On pokazuje mi teraźniejszość i przyszłość, którą zna. On wie, gdzie pójdę i co będę robił i jak ma reagować na moje wybory. On – Duch, który od Ojca i Syna pochodzi. On – Duch, który bierze z tego co do Ojca należy, by mi to dać. Duch Prawdy – obiecany przez Syna, by nauczyć mnie wszystkiego. O mnie!
Tylko ja muszę to przyjąć!