Wiara

Strach

„Kiedy byli w drodze, zdążając do Jerozolimy, Jezus wyprzedzał ich, tak że się dziwili; ci zaś, którzy szli za Nim, byli strwożeni.” (Mt 10, 32a)

27.05.2015

Idę za Jezusem. Idę, a jednak się boję. Boję się, że tak jak On będę musiał oddać swoje życie. Idę i się ociągam.

A On mnie wyprzedza. Pokazuje, że mimo strachu (przecież też bał się cierpienia) chce wypełnić wolę Ojca. Chce zrobić to jak najszybciej. Bo nas kocha. Bo mnie kocha. Bo bardziej zależy mu na moim zbawieniu, niż swoim życiu.

A ja się boję. Ciągle boję się stracić swoje życie, swoje plany. Ciągle boję się Bożej woli. Że źle ją odczytam. Że będę musiał z czegoś zrezygnować. Że Bóg mnie zapyta: Czy możesz pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony? (Mk 10, 38) A ja nie wiem, co Mu odpowiem…

Idę za Jezusem, pomimo strachu. Idę, a On uczy mnie czym jest prawdziwa miłość. Jak stać się pierwszym – przecież tak bardzo chcę być zawsze na piedestale. Pokazuje, że prawdziwa wielkość to służba. Służba innym. Służba Bogu. I tylko w ten sposób spełni się moje pragnienie – będę pierwszy, chociaż nie koniecznie tak jakbym sam to wymyślił. Z tego powodu uczę się rezygnowania z siebie: dla żony, dla dzieci, dla innych. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu. (Mk 10, 45)

I dlatego idę za Jezusem. By wypić kielich mojego powołania. Tak po prostu. Chociaż się boję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *