„Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie!” (Mt 10, 16)
Dziś Jezus mnie ostrzega. Sam mówi, że nie będzie łatwo. Że mam iść tam, gdzie mogą mnie znienawidzić. Gdzie będę jak owca, między wilkami.
Ale mam się nie bać. Nie dlatego, że jestem silny. Nie dlatego, że wiem wszystko i z każdym sobie poradzę. Mam się nie bać, bo On będzie ze mną. Przecież sam mówi: Kiedy was wydadzą, nie martwice się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane co macie mówić, gdyż nie wy będziecie mówili, ale Duch Ojca waszego będzie mówił przez was.” (Mt 10, 19-20)
I dlatego mogę śmiało pójść tam, gdzie On mnie posyła. Tam, gdzie ludzie będą mnie wyśmiewać. Gdzie mnie odrzucą. Gdzie znienawidzą mnie z powodu Jego imienia. Bo nie będę sam.
On mnie umocni. Ja mam być tylko nieskazitelny. Mam wstawać, gdy upadnę. Mam przylgnąć do Niego. Mam przebaczyć tym, którzy mnie odrzucą. Nie może być we mnie chęci zemsty.
I mam być roztropny. Mam roztropnie wybierać. Jak wąż, gdy poluje. Mam szukać, by nie wpaść w pułapkę Złego.
Resztę dopełni Bóg. On sam będzie działał. I On wykorzysta to, co we mnie słabe. Bo mnie zna. Bo wie, gdzie jeszcze niedomagam. Gdzie przegrywam z samym sobą.
Jezus mnie ostrzega. Nie obiecuje łatwej drogi. Nie obiecuje, że wszyscy mnie zrozumieją. Że mnie zaakceptują. Nie! On stawia przede mną prześladowania, krew i nienawiść. Bo wie, że tak będzie. Wie, że mnie znienawidzą. Bo Go znienawidzili.
„Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony!” (Mt 10, 21b) I dlatego warto iść. Nawet, jeśli mam po ludzku przegrać. Bo On jest ze mną!