„Idźcie i głoście: <<Bliskie już jest królestwo niebieskie>>.” (Mt 10, 7)
Jezus mnie posyła. On sam mnie wybiera, chociaż wie, że nie jestem doskonały. Że jestem słaby i łatwo upadam. Chociaż wie, że Go zdradzę. Chociaż wie, że wpadam w pychę. To jednak mnie posyła.
Tak jak apostołów. Tych, których sam wybrał. Których znał. A którzy byli tak różni. Ze swoją przeszłością, ale i przyszłością. Ze swoim strachem. Swoimi pragnieniami. Jezus ich wybrał, nie dlatego, że byli idealni.
I mnie tak samo wybiera. On nie szuka ideału. On chce bym otworzył się na Niego. Bym przyjął to, co On głosi. Bym zaakceptował swoje słabości i zaufał Mu.
Jezus chce, bym Jego mocą głosił. Nie swoją. Bym w Nim zakorzenił swoje słowa. Swoje pragnienia. Bym Go zaprosił do swego głoszenia. A On mnie uzdolni. Do wszystkiego.
I mnie posyła. Najpierw do swoich. Do najbliższych, którzy się pogubili. On chce, bym ich przyprowadził. Dopiero później mam iść dalej. Jak apostołowie: do Samarytan, do pogan.
Jezus mnie posyła, chociaż wie, że nie jestem idealny. I nie muszę być. Muszę tylko pójść i głosić. A On będzie ze mną. Wszędzie. I to On będzie działał.
Ja mam być tylko narzędziem!