„Jezus powiedział przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nie ustawać […] I dodał: Słuchajcie co niesprawiedliwy sędzia z przypowieści mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy niem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18, 1. 6-8)
Jezus mówi przypowieść o modlitwie. O nieustannym trwaniu w Jego obecności. Mówi, by uświadomić mi, jak ważna jest ciągła z Nim relacja. Jak ważna jest wytrwałość. I jak wiele mogę bez tego stracić.
I dlatego pokazuje ubogą wdowę i niesprawiedliwego sędziego. Dwoje ludzi w pewnym sensie zależnych od siebie. Wdowa potrzebuje pomocy, której sędzia nie chce jej okazać. Nie chce, a jednak okazuje, bo wdowa nie ustaje w prośbach. Nieustannie jest przy nim i naprzykrza się. Aż do skutku.
Ona jest wzorem cierpliwości. Jest wzorem wytrwałości, bo kruszy w ten sposób serce sędziego, „który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi”.
A jaki ja jestem w modlitwie. Czy potrafię tak jak wdowa nieustannie trwać przy Panu (który w odróżnieniu od sędziego z przypowieści chce mego dobra)? A może poddaję się, gdy nie otrzymuję (pozornie) odpowiedzi?
I dlatego Jezus kolejny raz przypomina jak ważna jest nieustanna modlitwa. Nieustanna z Nim więź. Nie wypowiadane słowa. Nie godziny spędzone na kolanach. Ale prawdziwa więź.
Bo Mu nie chodzi o to, bym ciągle wypowiadał słowa. Bym ciągle powtarzał wyuczone formuły lub modlił się swoimi słowami. Jezus chce, bym przylgnął do Niego. Bym ciągle przebywał w Jego obecności (bez względu na okoliczności). Bym zapraszał Go do swojej codzienności. Bym pozwolił Mu przemieniać moje serce.
Przecież sam obiecał, że Duch Święty będzie się we mnie modlił. Że sam Bóg będzie dbał o tę relację. O tę łączność. Ja muszę tylko Mu na to pozwolić. On wykona resztę.
Tylko czy ja w to wierzę?
***
Dzisiejsza Ewangelia nabiera głębszego sensu w obliczu paryskiej tragedii. W obliczu zła, które wczoraj zatriumfowało. Bo Bóg cały czas chce to zło (i Złego) powstrzymywać. On chce reagować. Ale my Mu często nie pozwalamy (bo zapominamy o Nim).
Wielu Francuzów świadomie odrzuciło drogę Bożę. Zrezygnowali z tego, co On proponuje. I niestety w to miejsce (często nieświadomie) wpuścili Złego, który teraz chce ich zniszczyć.
I dlatego tak bardzo potrzebują modlitwy całego Kościoła. Potrzebują nieustannego wołania do Pana, bo tylko On może powstrzymać to co się tam dzieje. Tylko On może wszystko naprawić. My musimy Mu tylko zaufać!
W jaki sposób brak wiary we Francji ma się do tego, że kilka osób spowodowało wczoraj zamach? Proszę o wyjaśnienie, bo nie rozumiem.
Brak wiary to odejście z drogi Bożej.
Odejście z drogi Bożej prowadzi na drogę Złego. A to otwiera nas na Jego ataki.
A, że każde zło pochodzi od ojca kłamstwa, to także to co działo się w piątek jest jego dziełem. Bóg chce nas przed tym chronić, ale potrzebuje naszej wiary i zaufania Mu (bo szanuje naszą wolność). Wiary, która przemienia serca. Wiary, która sprowadza na Jego drogę.
Tak ja to rozumiem. Może błędnie. A może nie.
Ale jednego jestem pewien – teraz wszystko naprawić może tylko Bóg. I nasza modlitwa – skierowana właśnie do Niego.
A gdzie w tym wolna wola pojedynczych ludzi (zamachowców)? Idąc tym tokiem – każde zło pochodzi od szatana, każdy jest też zbawiony, bo nikt nie może wybrać zła, a je jedynie wykonuje.
Nie dodawałbym teologii tam, gdzie nie mamy sposobności rozeznać, czyja to wola. Bo może pochodzić od człowieka i to on za nie odpowie, a nie Zły. Zresztą, w wielu przypadkach to kwestia psychologii i manipulacji, nie duchowych pobudek.
Zgadza się każde zło pochodzi od szatana. Jednak od każdego z nas zależy co z tym złem zrobimy. Wolna wola to decyzja czy iść drogą Boga – a więc dobra, czy też drogą zła.
Bez względu na to czy zło będzie z pobudek duchowych, czy będzie efektem psychologii i manipulacji, to zawsze pochodzi o szatana. To on zasiał ziarno zła w nas i on za nie odpowiada. I pewnie cieszy się, jak umniejszamy jego w tym rolę.
„Kiedy zaś Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe, (6) żałował, że stworzył ludzi na ziemi, i zasmucił się.” Rodz.6. 5-6
„Gdy Pan poczuł miłą woń, rzekł do siebie: Nie będę już więcej złorzeczył ziemi ze względu na ludzi, bo usposobienie człowieka jest złe już od młodości. Przeto już nigdy nie zgładzę wszystkiego, co żyje, jak to uczyniłem.” Rodz 8.21
„… jak jest napisane: Nie ma sprawiedliwego, nawet ani jednego, (11) nie ma rozumnego, nie ma, kto by szukał Boga. (12) Wszyscy zboczyli z drogi, zarazem się zepsuli, nie ma takiego, co dobrze czyni, zgoła ani jednego.” Rzym 3.10-12
Pozdr.