„Jezus powiedział: Kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa.” (Łk 9, 24)
Dziś Jezus mówi o śmierci.
Najpierw mówi o swojej śmierci. Zapowiada jak ma zginąć i kto się do tego przyczyni. Ale zapowiada też swoje zmartwychwstanie.
Trudne to słowa. Trudno jest słuchać, gdy ktoś nam bliski mówi, że umrze, i to niebawem (wie to każdy, kto ma wśród najbliższych osobę chorą na raka lub inną śmiertelną chorobę). Dla uczniów były one podwójnie trudne, bo przecież nie tak wyobrażali sobie Mesjasza.
Jednak teraz też ciężko jest to zaakceptować. Ciężko jest zrozumieć, że ktoś może odrzucić Jezusa i skazać Go na śmierć. A przecież robimy to codziennie. Ja to robię!
Ale Jezus mówi też o naszej śmierci. Tak jak Mojżesz przed Izraelitami kładzie przed nami „życie i szczęście, śmierć i nieszczęście”. (Pwt 30, 15). I daje wybór.
Jezus pokazuje co będzie, gdy wybiorę to ziemskie życie. Gdy przywiążę się do tego co mogę osiągnąć tu na ziemi. Gdy to przysłoni mi Boga i prawdę, którą On daje. On wie, że w ten sposób zmarnuję to, co On mi ofiarował. Umrę, i to na wieki. I będę nieszczęśliwy.
A Bóg daje mi życie i szczęście. I dlatego chce bym tak jak Jezus umarł tu na ziemi. Bym już teraz zaparł się samego siebie i wziął krzyż mojej codzienności. Bym przestał szukać swego, ale żył dla Niego.
I z Nim!
Jezus mówi o śmierci. On, który umarł za mnie, zaprasza, bym umierał razem z Nim. Bym wsłuchał się w wolę Ojca, tak jak On się w nią wsłuchiwał. Bym rezygnował z tego świata, dla Niego. I dla innych.
Tylko tak będę żył naprawdę. Już teraz, ale także po śmierci. Bo jak śpiewa Luxtorpeda: „Jeśli umrę zanim umrę, to nie umrę kiedy umrę”!