„Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję.” (J 15, 14)
Jestem przyjacielem Jezusa. Nie dlatego, że na to zasługuję. Jestem przyjacielem, bo On tak powiedział. To On mnie tak traktuje i zaprasza bym ja tak samo potraktował Go.
Ale Jezus stawia też wymóg tej przyjaźni. A jaki? Chce bym wykonywał Jego przykazania. W innym miejscu mówi: Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem oraz Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.
Tyle, że ja nie umiem kochać. Ciągle, pomimo prób, jestem egoistą. Jezus o tym wie i dlatego daje mi łaskę miłości. I wzór. On sam, jako pierwszy mnie pokochał i pokazał, czym jest prawdziwa miłość. Zrobił to na krzyżu i mnie też do tego zaprasza.
Ale nie muszę od razu umierać za kogoś (chociaż jak będzie taka konieczność powinienem). Przecież mogę rezygnować z siebie w codziennych relacjach. Mogę ofiarować swój czas (którego zawsze mam za mało), swoje plany (które zawsze „są lepsze”), swoje marzenia (do których zaprasza mnie sam Bóg). A to wszystko w imię miłości.
Jestem przyjacielem Jezusa i dlatego mogę zrobić to wszystko. I mogę o wszystko prosić Ojca. Nawet o przymnożenie miłości.