„Jezus rzekł do setnika: Idź, niech ci się stanie, jak uwierzyłeś. I o tej godzinie jego sługa odzyskał zdrowie.” (Mt 8, 13)
Setnik przyszedł do Jezusa. Poganin przyszedł do Mesjasza i prosił Go o cud. Przyszedł, bo potrzebował pomocy. Przyszedł, bo wiedział, że tylko Jezus może mu pomóc. Tylko Jezus może uzdrowić jego sługę. Może wyrwać go z paraliżu. Z niemocy, pomimo pełnej świadomości.
I Jezus zareagował. Odpowiedział na prośbę setnika, tak jak odpowiadał wielu innym ludziom, mówiąc: Przyjdę i uzdrowię go. (Mt 8, 7b) Chciał iść, bo widział wiarę setnika.
A setnik zaskoczył wszystkich (także Jezusa). Pokazał, że prawdziwa wiara wychodzi ponad utarte schematy, przełamuje nasze myślenie. „Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie.” (Mt 8, 8) Zaufał, że Bóg może wszystko. Że wystarczy jedno Jego słowo. Że nie musi widzieć cudu osobiście, by on się stał.
I ja przychodzę do Jezusa. Przychodzę i proszę o wyrwanie z paraliżu. O zabranie mojej niemocy. O zabranie niemocy w mojej rodzinie. W moim życiu. Przychodzę i czekam… aż Jezus przyjdzie i osobiście wszystko zmieni. Na moich oczach dokona cudu. I czekam… bez wiary.
Nie wierzę w Jego słowo. Nie ufam, że jedno wystarczy, by wszystko zmienić. Potrzebuję gestów. Namacalnych. Gestów, które są dla mnie jak asekuracja. Bez nich, nie potrafię uwierzyć.
I Jezus chce ich dokonywać, dla mnie. On chce wyrwać mnie z mego paraliżu. Chce, lecz czeka na moją wiarę. Czeka, aż odważę się zaryzykować. Bo setnik ryzykował. Ryzykował, ze straci sługę. Ryzykował, że utraci cud. Ryzykował, że ludzie go wyśmieją. Ryzykował, bo wierzył w Boże słowo.
Setnik przyszedł do Jezusa i pokazał czym jest prawdziwa wiara. Wiara, która bierze od Boga to, co On daje. W ciemno. Wiara, która pozwala iść za Jezusem, chociaż nie widzi się efektów natychmiast. Wiara, która przełamuje nasz paraliż. Z Bogiem.
Setnik przyszedł do Jezusa, a ja z nim. Tylko czy tak jak on zaryzykuję?