„Jezus pouczał swoich uczniów i mówił im: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie. Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać.” (Łk 9, 31-32)
Strach. Uczniów pokonał strach. Strach o to, co Jezus o nich pomyśli. Co inni o nich powiedzą. Strach, który nie pozwolił im spytać.
A Jezus czekał. Tak jak czeka na moje pytania. Czekał, bo wie, że nie zawsze wszystko rozumiemy. I potrzebujemy dodatkowych wyjaśnień.
Bo słowa Jezusa nie zawsze są proste. Chociaż czasami takie się wydają, to jednak bez Niego czasami gubię ich sens. Rozumiem tylko część, lub ślizgam się po ich powierzchni.
Tak jak uczniowie. Oni szli z Jezusem. Słuchali Go, a jednak się nie zapytali co dokładnie ma na myśli. Co gorsza po drodze zdążyli się pokłócić o to, który z nich jest ważniejszy.
A Jezus pokazał im dziecko. Dziecko, które nie boi się pytać. Które potrafi zadać kilkadziesiąt pytań na godzinę. Które wciąż jest ciekawe świata. I wciąż szuka odpowiedzi.
I ja mam tak samo jak ono pytać. Pytać gdy nie rozumiem. Pytać, gdy jestem czegoś po prostu ciekawy. Nie muszę być pierwszy. Nie muszę być najmądrzejszy. Mam być jak dziecko. Dziecko, które podejdzie do Jezusa i pozwoli się przytulić.
Uczniów pokonał strach. Strach o to, że nie okażą się wystarczająco mądrzy by zrozumieć Jezusa. By być pierwszymi. A Jezus pokazał, że pierwszym jest ten, który przyznaje się do swojej małości. Który jest gotowy poniżyć się przed innymi. W imię miłości.
Bo tylko tak przyjmie Jezusa i Jego słowo. A wraz z Nim tego, który Go posłał. (por. Łk 9, 37) I da się przytulić!