„Jezus powiedział: To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak ja was umiłowałem.” (J 15, 12)
Jezus mówi o miłości. Mówi i ją pokazuje. Sam daje jej przykład.
I nie chodzi Mu o uczucie. Nie chodzi Mu o coś, co szybko ulatuje. On mówi o konkretach. Mówi o decyzji, którą mamy podjąć. Tak jak On.
Bo miłość o której mówi Jezus jest ofiarą. Jest gotowością do rezygnacji z siebie. Do poświęcenia, tak jak zrobił to Jezus. On umarł za nas. Wystawił się na pośmiewisko. Pozwolił by Go ogołocono, opluto, a w końcu zabito. Bo nas ukochał. Bo mnie ukochał.
I do tego wzywa każdego z nas. Do tego wzywa mnie.
Jezus chce bym kochał tak jak On. Bez skowronków. Bez uniesień. Ale całym sobą.
Mam tak jak On być gotowym do rezygnacji z siebie. Do poświęcenia swego ja w imię miłości. Do utraty swego czasu, swego odpoczynku, swoich pomysłów.
I mam tak kochać każdego. Nie tylko tych najbliższych. Nie tylko tych, którzy mnie kochają. Ale także tych, którzy mnie odrzucają. Bo i On umarł za tych, którzy Go zdradzili i zabili.
Jezus mówi o miłości. Daje swoje przykazanie i chce byśmy Go naśladowali, bo to On nas wybrał. Wybrał i przeznaczył, abyśmy szli i owoc przynosili, i by owoc nasz trwał. (J 15,16) Wybrał i jest cały czas z nami. Tak jak Ojciec jest z Nim. I tylko od nas zależy co z tym zrobimy. Tylko ode mnie zależy, czy pójdę za Jego głosem i pozwolę Mu działać.
Mogę to odrzucić. Mogę żyć po swojemu (i wiele razy tak robię). Mogę nawet kochać po swojemu: bez wyrzeczeń. Ale to wszystko będzie ulotne. Chwilowe. Nawet jak będzie trwało wiele lat.
A Jezus mówi o miłości, która nie przemija. I która daje prawdziwą i pełną radość. Bo nie pochodzącą od nas. Radość, która swoje źródło ma w Bogu. W Jego miłości, która trwa w Jezusie Chrystusie.
Jezus mówi o miłości. Miłości ukrzyżowanej, bo wie co to znaczy.
Ja dopiero się uczę.