„Jezus powiedział: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje.” (Mt 16, 24)
Właśnie wróciłem z Radykalnej Drogi Krzyżowej. Drogi na dystansie kilkudziesięciu kilometrów (w moim przypadku 30), nocą – na kształt krakowskiej EDK.
Przeżyłem rozważania, narastające zmęczenie, ból i chłód. Przeszedłem swój dystans w ciszy. Rozmawiając z Bogiem i walcząc z nawałą myśli.
A wszystko po to, by uświadomić sobie, że wybrałem nie tę drogę.
Bo moją drogą jest rodzina. To w niej mam nieść swój krzyż. Mam wspinać się na Kalwarię i tam umierać. Umierać, by ożywiać tych, których Bóg postawił w moim życiu: żonę i dzieci. Umierać, by samemu zmartwychwstać z Chrystusem.
Bo to w rodzinie mam znajdować Boga. To tutaj mam uczyć się miłości. To dla rodziny mam przyjmować krzyż. To dla niej, mam go wytrwale nieść. Pomimo upadków. Mam przyznawać się do słabości i przyjmować pomoc.
Bo Bóg postawił mnie w tej rodzinie z konkretnych powodów. Nawet jak ich jeszcze nie widzę, nie rozumiem, mam zaufać. Tak jak Chrystus. I razem z Nim mam nieść krzyż na Golgotę.
Dzisiaj przeszedłem RDK (dosłownie parę minut po 4 wróciłem do domu). Przeszedłem, pomimo zmęczenia. Przeszedłem i zakończyłem w domu. Zakończyłem, by znów zacząć.
Ale już inną drogę. Drogę, która nie trwa kilka godzin. Która może wymęczyć bardziej, niż ta nocna. Która może sprawić dużo większy ból, ale daje dużo więcej światła. Drogę, która prowadzi do śmierci. I zmartwychwstania. Do zbawienia.
I chcę nią iść. Dla żony i dzieci. I dla siebie.
Oczywiście z Jezusem!
Na początek drobna uwaga lingwistyczna: straszy się ludzi, że RDK/EDK to „kilkadziesiąt” km; potem okazuje się, że to 30, czyli parędziesiąt.
Przy okazji pytanie: dlaczego w nocy? To z wielu względów niepraktyczne.
Po trzecie: dlaczego tylko rodzina? Przyjaciele są równie ważni.
Dziękuję za komentarz.
Nie chciałem nikogo straszyć. I nie wydaje mi się, żebym to robił. Tym bardziej, że użyte słowo „kilkadziesiąt” oznacza po prostu liczbę większą od 19 (zgodnie ze słownikiem języka polskiego), czyli tak samo jak „parędziesiąt”.
A odpowiadając na pytania: Czy krzyż jest praktyczny? Wędrówka nocą to nie tylko zmęczenie spowodowane drogą, ale także porą.
A dlaczego rodzina? Bo to tutaj mam szukać Boga. To tutaj mam służyć w pierwszej kolejności. Jasne są jeszcze przyjaciele. Są też osoby obce, które stają na mojej drodze. Oni też są ważni. Ale rodzina (żona, dzieci) powinna być najważniejsza – ze względu na powołanie i stan. Jak to napisał w komentarzu na fb mój znajomy: „Obowiązki stanu – radykalna droga krzyżowa na każdy dzień!” I chyba o to w tym wszystkim chodzi.
Jeszcze raz dziękuję za komentarz. I pozdrawiam
Witaj! Jak rozumiesz ten fragment z Pisma Świętego? :
„A szły z Nim wielkie tłumy. On zwrócił się i rzekł do nich: Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć. Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju. Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem. Dobra jest sól; lecz jeśli nawet sól smak swój utraci, to czymże ją zaprawić? Nie nadaje się ani do ziemi, ani do nawozu; precz się ją wyrzuca. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha. ” Ew. Łuk. 14, 25-35.
Warto też spojrzeć na cały kontekst wypowiedzi Pana Jezusa.
Gorąco cię pozdrawiam
Jozjasz