„Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.” (Mt 5, 48)
Jezus nie chce bym był byle jaki. Nie chce by moje życie było byle jakie. On chce bym był doskonały. By moje życie było doskonałe. Bo On jest doskonały i takim mnie stworzył. Ale ja po ludzku to psuję.
I dlatego Jezus mówi o Miłości. On chce bym kochał każdego, tak jak On każdego kocha. Nie tylko bliskich, ale wszystkich. Nawet tych, którzy mnie nienawidzą: A ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują.(Mt 5, 44)
A ja nawet bliskich nie potrafię kochać. Nawet o tych, którzy mnie kochają zapominam. Nawet ich tak często ignoruję i się za nich nie modlę. Bo nie potrafię. Bo częściej myślę o sobie, niż o nich.
A Jezus chce bym błogosławił wszystkim. Bo i On błogosławi. Bym dbał także o tych, którzy mnie ignorują, a nawet prześladują. Bo On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. (Mt 5, 45) Bo w Jego oczach, wszyscy jesteśmy tacy sami. Bo każdego z nas kocha tak samo.
Jezus nie chce bym był byle jaki. On chce bym był doskonały. Ale ja nie umiem. Ciągle coś psuję. Wybieram źle. Myślę o sobie. Poniżam innych, a siebie wciąż wywyższam.
I wciąż jestem niedoskonały… Ale nie dla Niego. Bo On widzi mnie takiego jakim mnie stworzył. Doskonałego. I chce bym do tego dążył. Z Nim!