„Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich. […] Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: << Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza >>. Nie wiedział bowiem, co należy mówić, tak byli przestraszeni.” (Mk 9, 2. 5-6)
Dziś Jezus zabiera mnie na górę. Pozwala mi iść razem z uczniami, by ujrzeć Jego chwałę. By doświadczyć przemienienia.
Ukazuje mi swoją boską naturę. A ja nic nie rozumiem. Jak uczniowie. Wpatruję się w Niego, ale nie rozumiem tego co dla mnie uczynił. Nie rozumiem, jak wielki gest wykonał. Jak bardzo mnie ukochał.
Jezus zaprasza mnie na górę. On chce bym widział w Nim nie tylko nauczyciela. On chce bym wiedział, że On jest Bogiem. Że w Nim wypełnia się wszystko co mówili prorocy. Że On przychodzi aby dać mi życie. Że On jest życiem.
I dlatego pozwala mi doświadczać przemienienia. Mogę w nim uczestniczyć codziennie. Podczas eucharystii. Mogę… ale tego nie robię. Bo nie rozumiem. Bo nie potrafię zrozumieć.
Jezus przemienił się wobec uczniów, bo chciał ich przygotować. Chciał by wiedzieli, że chociaż umrze to jest ponad tym. Że chociaż umrze, to powstanie z martwych. A oni nie zrozumieli.
I ja nie rozumiem tego co czyni Bóg. Nie doceniam tego, że przemienia chleb. Że mnie nim karmi. Że chce do mnie przychodzić. Że robi to specjalnie dla mnie.
I dlatego mam wchodzić na górę. By doświadczyć Jego obecności. By przemieniać moją codzienność. I zrozumieć…