„Jezus powiedział: Szczęśliwi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał” (Łk 12, 37)
Dziś Jezus mówi o czuwaniu. Wzywa bym zawsze był gotowy. Bym potrafił (tak jak święci męczennicy) zostawić wszystko. I pójść na ucztę…
Ale Jezus mówi o czuwaniu, które samo w sobie jest szczęściem. Nie tylko drogą do szczęścia. Jest szczęściem, bo jest trwaniem przy Bogu. Trwaniem w Jego obecności.
I dlatego wzywa bym przepasał swoje biodra. Bym uwolnił się od wszystkiego, co może mnie krępować. Co może spowolnić mnie, w chwili gdy Pan nadejdzie.
Jezus wzywa mnie bym czuwał. Bym strzegł się ciemności. I daje mi ku temu narzędzia. Daje mi wskazówki, co mam z nimi zrobić. I dlatego daje mi pochodnię (swoje Słowo) i każe mi jej pilonować. Bo tylko tak oświetlę sobie drogę i zobaczę swoje niedociągnięcia, swoje grzechy. I będę mógł je odrzucić.
Ale Jezus mówi też o szczęsciu, do którego czuwanie ma doprowadzić. On mówi o uczcie. O uczcie na którą mnie zaprasza. O uczcie, na której On będzie usługiwał.
Bo Jezus chce mi usługiwać. On tak mnie kocha, że chce być moim sługą. I dlatego wskazuje jak mam przygotowac się na Jego przyjście. Jak mam czuwać, by nie przegapić gdy nadejdzie. Bo może przyjść w każdej chwili.
Dziś Jezus mówi o czuwaniu. O czuwaniu i szczęściu – bo te dwie sprawy są nierozerwalne. Dzięki Niemu!